Logo
Wywiad

Wywiad z Piotrem Wilkiem byłym trenerem Wawelu Wirek Ruda Śląska


Zacznę od gratulacji, miesiąc temu zostałeś Mistrzem Polski Weteranów w kategorii 40-49 lat, zostawiając za sobą takich graczy jak Mariana Strzałkę czy Zbigniewa Kucharskiego.
Dziękuję bardzo. W tej kategorii do faworytów zaliczani byli jeszcze: ubiegłoroczny wicemistrz Polski Roman Wączek, Andrzej Kadrubowski, Andrzej Gniewek czy Bogdan Maćkowiak grający obecnie w drugiej lidze. Chciałem podkreślić, że zawodnicy z pierwszej 10 występujący w kat. 40-49 lat w tych mistrzostwach czynnie grają w ligach zawodowych. Grają w II i III ligach. Oprócz mnie w tym gronie tylko ja i jeszcze inny zawodnik jest amatorem.

Jak oceniasz ten turniej?
Poziom tych mistrzostw był bardzo wysoki i wyrównany. W mojej kategorii wiekowej praktycznie około 15 zawodników mogło zdobyć tytuł mistrzowski.

Jak się zaczęła Twoja przygoda z tenisem stołowym?
Będąc na wczasach w Międzybrodziu Żywieckim w roku 1966 zaprzyjaźniłem się z zawodnikami i zawodniczkami Siemianowiczanki Siemianowice Śl, którzy byli tam na zgrupowaniu. Za namową trenera pana Witolda Kawczyka przyszedłem do Siemianowic trenować tą dyscyplinę sportu. Na początku trenowałem z Andrzejem Kawczykiem, Robertem Tilem oraz z reprezentantkami Polski juniorek: Ewą Grzenkowicz i siostrami Kot. Początkowo wszyscy mnie ogrywali.

Jakie odniosłeś sukcesy grając jako zawodnik?
Po 3 latach treningu zdobyłem wicemistrzostwo Śląska juniorów. W finale przegrałem z kolegą klubowym Andrzejem Kawczykiem. Rok później w seniorach po niespodziewanym ograniu Romana Sitka na Mistrzostwach Śląska o wejście do półfinału przegrałem z Henrykiem Fornalakiem. Odbywając służbę wojskową zdobyłem wspólnie z Robertem Kosińskim, który uprawiał tenis stołowy amatorsko wicemistrzostwo Mazowsza w grze podwójnej, przegrywając w finale z parą Pogoni Siedlce Sochacki-Zaręba. Największym moim sukcesem w grach indywidualnych było zajęcie III miejsca w międzynarodowym turnieju w Hali Siemianowiczanki z udziałem pierwszoligowych zespołów AZS-u Gliwice, Frytka Mistka i drugoligowych niemieckich i polskich, gdzie o wejście do czwórki pokonałem przyszłego wicemistrza Europy seniorów Cecawę z Czechosłowacji.

Wróćmy jeszcze do początków. W Siemianowiczance trenowałeś z dobrymi zawodnikami. Któż to był?
Już wtedy w Siemianowiczance był Witold Woźnica, Ginter Wolf, Zbigniew Kulczycki, Janek Krakowski. Trenowałem też z Andrzejem Kawczykiem. Wtedy też grałem ostatnie mecze w I lidze. Siemianowiczanka spadała wtedy z ligi ponieważ odszedł już Woźnica.

Co było dalej?
W latach 1972-73 miałem przerwę w treningach. Później w wojsku w roku 1974 zacząłem trenować i po skończeniu służby wojskowej wróciłem do Siemianowiczanki, gdzie grałem początkowo w III i w II lidze. Grali ze mną wtedy tacy zawodnicy jak Janek Krakowski, Andrzej Kawczyk, Andrzej Kiełbasa, Zbyszek Hołowczak, Janusz Haszcz oraz Piotrek Danek i Maciej Terefinko. W roku 1981 przeszedłem do Wawelu Wirek Ruda Śląska. W Wirku grałem i jednocześnie byłem trenerem.

W sezonie 1985/86 Wawel z klasy międzywojewódzkiej awansował do II ligi.
My o tą ligę walczyliśmy 3 lata. Wtedy ten awans wywalczyli: Andrzej Szeliński, Andrzej Dzido, Ryszard Maraszkiewicz, Wojtek Miodek, Adam Apostel i ja.

Rok później jesteście w I lidze. Z jakimi zawodnikami wywalczyłeś ten awans?
Po wzmocnieniu drużyny Bogdanem Lewandowskim, który był reprezentantem Polski juniorów i Zygmuntem Wolfem wywalczyliśmy awans w barażach w Chrzanowie, pomimo iż nie byliśmy wtedy faworytem.

Ale w barażach wręcz rozbiliście rywali: Broń Radom 10:1, Wartę Gorzów 10:4 i MRKS Gdańsk 10:1.
Kluczem do zwycięstwa był nasz junior, który wtedy musiał występować w drużynie, jednakże wtedy wszyscy wnieśli się na wyżyny.

W tedy odnosiło się wrażenie, że wy uciekacie przed Baildonem Katowice, który grając o 1 klasę niżej również piął się do I ligi.
Można by odnieść takie wrażenie. Z Baildonem rozgrywaliśmy w sezonie bardzo dużo sparingów, które były bardzo wyrównane, co przynosiło obopólną korzyść w postaci awansów obu drużynom.

Jak graliście w I lidze?
Od samego początku broniliśmy się przed spadkiem. I tak się stało. Jednak w następnym sezonie 1988/89 po wzmocnieniu drużyny juniorem Piotrem Napiórkowskim i Dariuszem Fifielskim po wygraniu rywalizacji z Baildonem Katowice w naszej grupie w II lidze ponownie graliśmy w barażach o I ligę. W barażach w Radomiu rywalizowali z nami Broń Radom, Lumel Zielona Góra i Warta Gorzów. Boje zakończyliśmy zwycięsko. W Lumelu już wtedy grał Lucjan Błaszczyk jako kadet.

Jakie jeszcze miałeś sukcesy w pracy trenerskiej?
W sezonie 1988/89 wygraliśmy współzawodnictwo w rywalizacji klubowej w Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży w Jastrzębiu, pozostawiając za sobą takie potęgi jak Burza Wrocław, AZS Gdańsk, AZS Gliwice. W roku 1989 zająłem drugie miejsce w plebiscycie na najlepszego trenera w Rudzie Śląskiej. Należało by podkreślić, że tacy zawodnicy jak Lewandowski, Napiórkowski, Polińska Bożena, Urszula Rozner reprezentowali Polskę na Mistrzostwach Europy Juniorów i Kadetów.

Z kim współpracowałeś jako trener w Wawelu?
Do sukcesów które odnosiliśmy w latach 84-89 w kategoriach kadetów i juniorów na szczeblach wojewódzkim i ogólnopolskim walnie przyczynili się Janusz Poliński, Ryszard Maraszkiewicz, Ryszard Zalewski, Janusz Rozner oraz Gieszczyk.

Byłeś trenerem nie tylko chłopców, ale i dziewczyn.
Tutaj to raczej ja pomagałem Januszowi Polińskiemu w pracy z drużyną kobiet. Dodaję iż Wawel Wirek był najmłodszą drużyną walczącą o awans do I ligi. Dwie zawodniczki miały wtedy po 15, a dwie po 17 lat.

Kiedy skończyłeś grać jako zawodnik?
W zasadzie od 1987 zakończyła się moja kariera zawodnicza, która dalej toczyła się jako trener lub jako sparing partner dla innych pingpongistów.

Kilka lat temu postanowiłeś wrócić do gry w tenisa stołowego zaczynając od amatorskiego zespołu ITB Czeladź. Co Cię skłoniło do powrotu?
W 1991 roku zakończyłem karierę jako zawodnik i trener. powodem była praca zawodowa w firmie u byłego sponsora Wawelu Wirek Józefa Piotrowskiego. Pod koniec roku 1996 przyjście na trening do małej salki w Czeladzi zaproponował mi Jasiu Bukowski, gdzie wspólnie z nim oraz Leszkiem Kowalczykiem, Gerardem Paltem i Erwinem Karwickim trenowaliśmy. Trening mieliśmy raz w tygodniu. Przez dwa sezony grałem w drużynie Bukowskiego pod nazwą ITB Czeladź. Następny sezon grałem w Bartku Siemianowice.

W tym roku grasz w TKKF Chorzów, tworzycie silny zespół w Śląskiej Lidze Amatorskiej.
Istotnie, lecz jeszcze silniejszym jest UKS Chorzów w którym składzie grają zawodnicy zdecydowanie młodsi, co ma duży wpływ na wygrywanie końcówek setów.

Jak Ci się trenuje i gra w zespole TKKF Chorzów?
Bardzo dobrze, co ma odzwierciedlenie w zdobyciu tytułu Mistrza Polski Weteranów. Trenuję z Marianem Kołodziejczykiem, Mirkiem Lewczukiem, Waldemarem Seifriedem oraz Bogusławem Kozakiem.

Jakimi okładzinami grasz?
Gładkimi. Na forhendzie Sriver FX 2.2, na bekhendzie Donikiem J.O. Waldner.

Kogo się najbardziej obawiasz w grach amatorskich na Śląsku?
Tymi zawodnikami są Sebastian Krupa oraz Marian Kołodziejczyk.

Jakie Twoje sukcesy w amatorstwie cenisz sobie najbardziej?
Tegoroczne zdobycie tytułu Mistrza Polski Weteranów w singlu. Ubiegłoroczny tytuł mistrzowski w mikście z Zosią Wódką oraz trzecie miejsce w deblu z Marianem Kołodziejczykiem w Mistrzostwach Polski Weteranów oraz wygranie kilku liczących się dużych turniejów na Śląsku. A w dawnych czasach biorąc udział w 1986 r. w Grand Prix Polski Amatorów zająłem II miejsce w jednym z tych turniejów. Wtedy w finale przegrałem z byłym zawodnikiem Hutnika Kraków Adamem Lenda.

Czy zamierzasz jeszcze długo grać w tenisa stołowego?
Jak zdrowie pozwoli i czas to jak najdłużej. Moim marzeniem jest zagrać w Mistrzostwach Europy Weteranów w kategorii pow. 50 lat.

Wiem, że kiedyś produkowałeś deski do tenisa stołowego. Powiedz coś więcej na ten temat.
Najpierw to ja reperowałem złamane deski. A później robiłem ze starej sklejki z wyszukanym fornirem. To nie była produkcja lecz zabawa, która dawała mi przyjemność w sprezentowaniu komuś takiej deski.

Akurat 3 dni temu rozegrałeś mecz w drużynie TKKF z UKS Chorzów, który może zaważyć o mistrzostwie. Twoje wrażenia.
Liczyłem na remis przy dobrych układach - przy wygraniu prze zemnie dwóch meczy lub partnerów i dołożeniu po jednym punkcie przez pozostałych oraz wygraniu debla. Skończyło się na 3:7. Piłka jest okrągła, liczę na to, że w rewanżu możemy odrobić straty.

Życzę więc powodzenia i dziękuję za rozmowę.
Dziękuję bardzo.

Rozmawiał: Bogusław Król.


Powrót